Opis
W okresie swojej świetności, gdy niedopuszczalne było łowienie ryb na tzw. dorożkę (dzisiejszy trolling), więc radziłem sobie sposobem. Wówczas stworzyłem rodzaj wolno tonącego woblera (w większości przypadków j/w smukła sylwetka) z większym sterem. Odpowiednio wyważony model bił na głowę pozostałe woblery. Fortel bardzo wolnego prowadzenia po samym dnie lub tuż nad dnem (spinning we właściwym miejscu i czasie), eksplodował krociami złowionych przeróżnej wielkości sumów nawet z jednego miejsca. W tamtym czasie mój sztywny spinning klasy „C” wyposażałem tylko w bardzo elastyczną i miękką żyłkę o przekroju 0,3 mm. Zestaw ten zakończony był w kolejności solidnym krętlikiem połączonym na stałe z miękkim przyponem wolframowo-węglowym o przekroju przykładowym 0,7 mm i nie byle jaką agrafką.
(zobacz akcję Klasyk10 C - GT)
Konstrukcja woblera Klasyk10 C - GT nie pozwala na szybkie prowadzenie. Ze względu na osobliwy charakter zastosowania wabika nie polecam go mało doświadczonym wędkarzom.
Jednakże sposób wybornej cierpliwości i ten konkretny model, wypraktykowałem na niejednym okazałym sumie, szczupaku czy sandaczu. Kluczowy fragment połowu z łodzi polega na odpowiednio bezgłośnym zacumowaniu jej (trzech, pięciu metrów od spadu — np. rufa). Wabik ten uprzednio wzbogacony właściwym atraktorem, wyrzucam kilkanaście metrów dalej (np. 4 - 5 m głęboki wykrot) z prądem rzeki i oczekuję (około 40 sek.), aż osiądzie wobler na dnie. Gdy się upewnię, że linka (w moim przypadku była to świeża, miękka i mocna żyłka karpiowa 0,3 mm) już nie ubywa ze szpuli kołowrotka, powoli zwijam nadmiar linki. Lekkie napięcie zestawu i cięciem w górę zdecydowane podrywam wabik z dna (tym sygnalizacja dla drapieżnika: "hej, jestem tu!"). Następnie, odpuszczam napięcie i rozpoczynam jak najwolniej prowadzić wysoce mocno działający wabik (w zależności od ciśnienia atm. oraz poziomu wód) niemalże po samym dnie lub wpół wody np. koryta rzeki. Tempo czasem skuteczne jest zmienne, a w godzinach sjesty raczej stałe. Rzucam wobler po kilka razy tylko w jedno miejsce, a nie gdzie popadnie. Inaczej sum zrezygnuje z łatwej zdobyczy. Zatem dajmy szansę sumowi zapolować, niech nasz wabik stanie się ewidentną ofiarą.
Do takich celów, używam woblerów troszkę cięższych, najczęściej tej samej serii "Klasyk10". I w tym wypadku należy dobrać właściwy ciężar woblera tonącego do danej głębokości łowiska. Według mnie pokonanie odległości np. 4,5-metrowej, czas jego opadania powinien wynosić minimum 25 sekund. Tam przy dnie, napierające ciśnienie przyczyni się do jego zmiany i należytej pracy. Właściwie dobrany wobler, właśnie wtedy można wyróżnić jego wymownie mocną pracę przy bardzo, ale to bardzo powolnym prowadzeniu go po dnie.
W zależności od warunków, przed rozpoczęciem połowu jednak poświęcam chwilę uwagi nad doborem barwy przynęty. W tym szczególnym wypadku polecam kolory (dalsza fotka), które sam doświadczyłem na różnej wielkości sumach (przyłowy to: szczupaki, sandacze, a nawet bolenie) W dodatku z początkiem upalnego lipca spodziewać się można w samym korycie rzeki, wyjątkowo okazałych karpi na tonący żółty i raczej płaskiej budowy wobler.
Przedstawiony tu fluor z zespołem grzechoczącym jest na pierwszy rzut oka za ciężki na wodę o głębokości 4,5 m. Jednak już w dole 6 m będzie inaczej się zachowywał: (zobacz akcję)
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.